Broń jądrowa dla Polski? Amerykański ekspert komentuje
W odpowiedzi na zagrożenia tworzone przez rosyjski imperializm, rozważa się na jakie sposoby NATO oraz Unia Europejska mogą przeciwstawić się tym wyzwaniom. Analityk z amerykańskiej instytucji badawczej sugeruje, że kluczem do wzmocnienia europejskiego potencjału odstraszania nuklearnego jest integracja Polski do elitarnej grupy posiadających broń atomową.
W artykule opublikowanym w "The Spectator", Dalibor Rohac z American Enterprise Institute przedstawił koncepcję, w której dysponowanie bronią jądrową przez Polskę mogłoby stanowić odpowiedź na różnorodne problemy, przed jakimi NATO, Unia Europejska i ogólnie pojęty Zachód mogą stanąć w nadchodzących latach. Zdaniem Rohaca, obecne zasoby atomowe krajów wolnego świata w Europie, ograniczone głównie do broni strategicznej, są niewystarczające.
Brytyjski i francuski arsenał jądrowy to obecnie jedyne europejskie zasoby atomowe w obrębie NATO. W Wielkiej Brytanii znajdują się cztery okręty podwodne z napędem atomowym – HMS Vanguard, Victorious, Vigilant, i Vengeance, które zostały zbudowane pod koniec XX wieku.
Te okręty, mierzące 150 metrów długości i mające wyporność 15 tys. ton pod wodą, są zdolne do przenoszenia do 16 międzykontynentalnych pocisków balistycznych Trident. Każdy z tych pocisków, ważący 59 ton i mierzący ponad 13 metrów długości, może dostarczyć głowicę jądrową na odległość do 12 tys. km, przy czym ich celność określona jest na 90 metrów. Ogółem, Wielka Brytania posiada około 220 głowic jądrowych.
Z kolei Francja dysponuje nieco bardziej zróżnicowanym arsenałem, w skład którego wchodzą cztery okręty podwodne z napędem atomowym przenoszące pociski międzykontynentalne – Le Triomphant, Téméraire, Le Vigilant, i Le Terrible, które zostały wprowadzone do użytku między 1997 a 2010 rokiem. Te jednostki, o długości 138 metrów i wyporności podwodnej około 12,5 tys. ton, mogą nieść do 16 pocisków balistycznych M51.
Każdy z tych pocisków, ważący 52 tony i mierzący 12 metrów, ma zasięg do 10 tys. km i może przenosić głowicę MIRV z do 10 mniejszymi głowicami o mocy 110 kt każda. Francja posiada także lotnicze pociski manewrujące ASMP, z najnowszą wersją ASMP-A mogącą osiągać zasięg "ponad 500 km", ważącą 860 kg i przekraczającą prędkość Mach 3, przenoszone przez samoloty Rafale. W sumie Francja ma dostęp do około 290-300 głowic jądrowych.
Dodatkowo, arsenał atomowy Europy jest wzmocniony przez amerykańskie bomby jądrowe B61 (B61-12), rozmieszczone na kontynencie w ramach programu Nuclear Sharing, w którym uczestniczą Belgia, Holandia, Niemcy, Turcja i Włochy. Na ich terytorium stacjonuje łącznie około 100 głowic jądrowych, nad którymi Stany Zjednoczone sprawują formalną kontrolę.
Kraje te utrzymują również środki do ich przenoszenia, przy czym obecnie zachodzi proces standaryzacji związany z zakupami samolotów F-35, przystosowanych do noszenia bomb B-61. Turcja, nieuczestnicząca w programie zakupu F-35, wykorzystuje do tych celów samoloty F-16.
Jednakże, pojawiają się obawy co do przyszłości atomowego odstraszania w Europie bez udziału Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza w kontekście potencjalnej prezydentury Donalda Trumpa i ryzyka wycofania się USA z programu Nuclear Sharing. W takim scenariuszu, odstraszanie nuklearne Europy byłoby ograniczone do zasobów dwóch krajów, z których tylko jeden jest członkiem Unii Europejskiej.
"Patrząc z perspektywy Warszawy lub Tallina, europejskie siły nuklearne kontrolowane głównie przez francusko-niemiecki tandem wyglądałyby w dużej mierze bezużytecznie, biorąc pod uwagę osiągnięcia obu krajów w zakresie błędnego odczytywania zamiarów i ustępstw względem Rosji" - pisze Dalibor Rohac z American Enterprise Institute.
Warto zauważyć, że pomysły Dalibora Rohaca są promowane przez American Enterprise Institute (AEI), organizację, która może mieć interesy niekoniecznie pokrywające się z interesami sojuszników USA. AEI, założona w okresie II wojny światowej, jest organizacją pozarządową, która miała wpływ na kształtowanie polityki prezydentury George’a W. Busha. Wśród jej celów jest promocja demokratycznego kapitalizmu, co jednakże jest przyćmione przez negacjonizm klimatyczny, oraz dążenie do zacieśnienia współpracy z krajami o zbieżnych interesach z USA. Wśród tych krajów, AEI szczególnie wyróżnia Polskę, a wśród członków think-tanku był między innymi obecny minister spraw zagranicznych Polski, Radosław Sikorski.
"Nuklearna Polska stanowiłaby odpowiedź na odwieczny problem europejskiej geopolityki: jak powstrzymać Niemcy i Rosję przed dążeniem do zdominowania Eurazji" - dodaje Rohac.