Śmierć po zjedzeniu galarety. Prokuratura ujawnia nowe fakty
Regina i Wiesław S. oferowali na targowisku w Nowej Dębie mięsne podroby. W sobotę, 17 lutego, sprzedali między innymi kilka porcji galarety. W wyniku jej spożycia zmarł 54-letni obywatel Ukrainy, a dwie inne osoby – kobiety – zostały hospitalizowane.
Para mieszkająca w pobliżu Mielca postanowiła opowiedzieć swoją wersję wydarzeń w programie "Uwaga" na antenie TVN. Z przedstawionego materiału wynika, że zajmowali się hodowlą świń i ich ubojem, starając się w ten sposób dorobić do domowego budżetu. Ich niewielka hodowla stała się przyczyną wielkiej tragedii.
"Gospodarstwo małe jest, nie ma przychodów. Chcieliśmy troszkę dorobić. Żona pracuje sezonowo. Ja troszkę pochorowałem, zawodowo nie mogę pracować. I wyszło, jak wyszło" – przyznał Wiesław S.
Kiedy dziennikarz zadał pytanie o warunki, w jakich przygotowywano domowe wyroby, Regina S. odpowiedziała: "Jak to w domu, muszą być chyba czyste, prawda?"
Mecenas Jacek Kupiec, broniący małżeństwo S., zapewnia, że jego klientka wyprodukowała galaretę w swojej kuchni domowej.
Według prokuratorów, w pomieszczeniu, gdzie przygotowywano mięsne wyroby (niepewne jest, czy również właśnie tam sporządzono śmiertelną galaretę), warunki higieniczne były dalekie od ideału.
"Warunki w pomieszczeniu, w którym przerabiano mięso były skandaliczne. Było brudno, nie było ciepłej wody. Stoły i narzędzia nie były dezynfekowane. Noże, maszynki, których używano były stare, niektóre były zardzewiałe" – powiedział teraz Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, cytowany przez rzeszowską "Wyborczą".
Ponadto, Regina i Wiesław S. nie posiadali niezbędnych zezwoleń na produkcję i sprzedaż swoich produktów. Mięso, które oferowali na sprzedaż, nie było kontrolowane przez lekarza weterynarii.
Prokuratura o "skandalicznych warunkach"
19 lutego małżonkowie usłyszeli zarzut, że "działając wspólnie i w porozumieniu narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu trzy ustalone osoby poprzez sprzedaż im galarety mięsnej uprzednio wyrobionej we własnym gospodarstwie domowym, z mięsa zwierząt niewiadomego pochodzenia, które nie były ewidencjonowane, bez spełnienia wymagań do prowadzenia produkcji wyrobów mięsnych.
Jeszcze nie ustalono, co dokładnie było przyczyną śmierci Iurija N. Decydujące mogą okazać się wyniki badań histopatologicznych oraz analiz prowadzonych przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach, gdzie szuka się toksyny odpowiedzialnej za zatrucie trzech osób.