Symbol Gdyni zagrożony. Może się rozsypać w każdej chwili
- Wkrótce będziemy podziwiać klif tylko na pocztówkach i pięknych fotografiach - alarmuje Sławomir Kitowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Orłowa. W sieci opublikował ostrzeżenie przed zbliżaniem się do tego miejsca. Możliwe jest, że kolejne ogromne fragmenty klifu osuną się w każdej chwili.
18.02.2024 20:05
Klif w Orłowie to jedna z największych atrakcji na wybrzeżu Trójmiasta. Znajduje się niedaleko molo w Orłowie i cieszy się olbrzymią popularnością zarówno wśród mieszkańców, jak i turystów.
Problem polega na tym, że klifu jest coraz mniej. Spadające kawałki klifu stanowią zagrożenie, ponieważ wiele osób na niego wchodzi, a także przechodzi pod nim. Jego znikanie niepokoi wielbicieli, ponieważ jasne jest, że ta unikalna krajobrazowo perła zanika.
Od wielu lat Sławomir Kitowski, mieszkaniec Orłowa, śledzi ten proces, a ostatnio ostrzegł internautów, że ostatnie sztormy i warunki atmosferyczne uszkodziły klif. To sprawia, że spacerowanie w jego pobliżu stało się niebezpieczne.
Klif unikalny na skalę kraju
- Ścieżka, która prowadziła wzdłuż krawędzi skarpy w kierunku czuba klifu, jest popękana i fragmentami oberwana. Korona tej skarpy zjeżdża w dół, ciągnąc uschnięte drzewa z korzeniami. Teraz jest to niebezpieczne miejsce na spacery, ludzie fotografują się na tej ścieżce i na koronie klifu, nie zdając sobie sprawy, że podłoże skarpy może zjechać razem z nimi w przepaść do morza – mówi Kitowski w rozmowie z Wirtualną Polską.
Kitowski dodaje: - Być może Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska to odgrodzi, zabezpieczy, bo to ona zarządza rezerwatem przyrody Kępa Redłowska. Natomiast Urząd Morski odpowiadający za ochronę brzegu morskiego może postawić na brzegu tablice i zagrodzić tymczasowo dalsze podejście pod klif. Te tablice jednak i tak po pewnym czasie giną - albo zabrane przez fale, albo przysypane przez osuwającą się skarpę.
Jak tłumaczy nasz rozmówca, sztormy nie są jedynym problemem. Zima również zrobiła swoje: woda dostała się do wnętrza klifu, potem zamarzła, co spowodowało popękanie jego ścian.
- To wyjątkowy klif w skali kraju, ponieważ składa się z tak twardej gliny, że ta potrafi utrzymać go w pionowej ścianie - podkreśla specyfikę tego zjawiska prezes TPO. - Obecnie nie ma już przejścia za czubem klifu w stronę Gdyni, ponieważ jego ściana północna się osunęła i zagrodziła przejście plażą. To duże osłabienie klifu, ponieważ najniebezpieczniejsze fale i wiatry wieją od strony północno-wschodniej.
"Klif sam zasypie falochron"
Problem z osuwaniem klifu nie jest nowy, ale w ostatnich latach nasilił się. Dlatego dwa lata temu wspólne stanowisko w tej sprawie opublikowali dyrektorzy trzech instytutów: Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie, Morskiego Instytutu Rybackiego oraz Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Gdyni.
"Orłowski klif jest jedną z krajobrazowych ikon polskiego wybrzeża i pewnie najczęściej fotografowanych morskim krajobrazem Trójmiasta. Od lat 30. jest chroniony jako Rezerwat Przyrody, a od czasu wstąpienia Polski do UE jest częścią obszaru Natura 2000 (siedliskowego i ptasiego). U jego podnóża znajduje się inny chroniony prawem UE obiekt – kamienne rafy porośnięte bogatym zbiorowiskiem roślin i zwierząt morskich" - napisali naukowcy, zwracając uwagę na istotę sąsiedniej flory i fauny dla całej sprawy.
Przypomnieli też, że przez wiele lat proponowano różne rozwiązania, ale prawie zawsze te propozycje były niezgodne z ochroną tzw. naturalnych procesów brzegowych. Z ich badań wynika jednak, że klif jest najbardziej niszczony od strony lądu, przez zjawiska atmosferyczne.
"Proces cofania się brzegu morskiego nie jest nieskończony – klif w końcu sam sobie usypie falochron naturalny z grubszego materiału (głazy), którego nie zabiorą fale. Każda ingerencja inżynierska w brzeg powoduje lawinę konsekwencji dla naturalnych procesów przepływu wody, falowania i transportu rumowiska" - czytamy w stanowisku dyrektorów.
"W ciągu kilku lat klif może zniknąć"
Chociaż w wielu publikacjach można znaleźć informację, że klif traci rocznie jeden metr, to według Sławomira Kitowskiego w ciągu ostatnich kilku lat tempo degradacji było znacznie szybsze. Dlatego nie jest on takim optymistą, jak cytowani wyżej naukowcy.
- Zdaniem geologów głębokość gliny skalistej w stronę lądu ma około 20 metrów, a więc wkrótce będziemy podziwiać klif tylko na pocztówkach i pięknych fotografiach. Zmiana klimatu postępuje, sztormy raczej będą się nasilać. W ciągu kilku lat klif może zniknąć i stać się zwykłą skarpą – ostrzega Kitowski.
Kitowski uważa, że bez zdecydowanych działań ze strony człowieka, morze zacznie wkraczać do wnętrza Orłowa, zaczynając od podmywania zabytków znajdujących się przy brzegu.
Kitowski chciałby, aby władze zdecydowały się na umieszczenie w morzu tzw. amortyzatorów fal, to znaczy podwodnych, kamiennych falochronów, które mogłyby tłumić fale. Nie możemy już z tym zwlekać - uważa - skoro realizacja całego projektu może potrwać kilka lat, a potem może już nie być czego ratować.
"Niestety RDOŚ wprowadziła zapis, że wygaszacze nie mogą znaleźć się bliżej niż 500 metrów od brzegu, co jest absurdalną odległością, ponieważ nic to nie da" – komentuje Kitowski. "Gdyby to było 50 metrów, to problem mógłby zostać rozwiązany. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby pomyśleć o zmianie tego zarządzenia, które jest niepraktyczne. Zamiast chronić krajobraz i zasoby przyrody, chroni wyłącznie procesy abrazji, które niszczą bezpowrotnie te zasoby."