Hubert Ojdana, podlaski rolnik, zyskiwał na rozgłosie podczas ostatnich manifestacji rolniczych. Przedstawiał w mediach społecznościowych sytuacje, które jego zdaniem wskazywały na anomalie przy ukraińskiej granicy. W lutym na przejściu granicznym w Dorohusku zaprezentował pociąg z ładunkiem ziarna rzepaku oraz wagon z zepsutą kukurydzą, apelując do wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka o zainteresowanie się potencjalnymi uchybieniami.
Zostało już ujawnione, że Ojdana zaczął otrzymywać groźby od ukraińskich hejterów oraz wpisano go na "listę wrogów" Ukrainy. Groźby te szczególnie niepokoiły jego rodzinę. Dwaj pracownicy obawiają się teraz przybyć do pracy na jego farmę.
- "Postanowiłem, że wraz z rodziną wyjedziemy na dwa, trzy tygodnie z kraju. Musimy od tego odpocząć. Zbyt dużo było wobec nas grożenia śmiercią, nie byliśmy w stanie normalnie funkcjonować. Dostaję pogróżki codziennie, nawet teraz, kiedy jestem za granicą" - relacjonuje WP Ojdana, dodając, że po powrocie do kraju spodziewa się zapewnienia mu ochrony.
Hejterzy uzyskali dostęp do telefonu i kontaktów Ojdany, ponieważ rolnik wcześniej publikował je online ze względów zawodowych (oferując różnorodne usługi rolnicze). Obecnie, zarówno osoby z Ukrainy, jak i użytkownicy mediów społecznościowych próbują go nękać. Tożsamość nadawców groźb jest teraz wyjaśniana przez policję z Hajnówki. Dochodzenie rozpoczęło się 16 lutego.
Dorohusk. Groźby wobec uczestnika protestów rolników
- "W pewnym momencie każdy incydent w Polsce, wysypanie zboża, blokadę itd., przypisywano właśnie mi, przedstawiając jako lidera i inspiratora protestów. Co złego, było na mnie" - kontynuuje Ojdana, odnosząc się do nagrań. Opublikowany w sieci propagandowy program "Ja Rosjanin" przedstawia go jako kluczową postać w blokadach oraz ekscesach antyukraińskich czy prorosyjskich.
Ojdana zaznacza, że odcina się od "idiotów i prowokatorów oraz głoszonych przez nich antyukraińskich haseł". Podkreśla również, że zaraz po wybuchu wojny przyjął do swojego domu dwie rodziny z Ukrainy. Jednak uważa, że istnieje różnica między pomocą humanitarną a relacjami handlowymi. - "Ukraińskie zboże jest przemycane różnymi metodami do Polski, co jest niekontrolowane i dewastujące dla polskich rolników" - podsumowuje.
W lutym nasiliły się incydenty związane z ukraińskim zbożem, które jest rzucane na tory lub drogi podczas transportu przez Polskę. W miniony weekend w Kotomierzu koło Bydgoszczy rozsypano kukurydzę z ośmiu wagonów.
Protesty rolników. Ukraińscy politycy reagują
Ołeksandr Kubrakow, ukraiński wicepremier i minister infrastruktury, skomentował: "Zboże jechało tranzytem do portu w Gdańsku, a stamtąd do innych krajów. To już czwarty przypadek wandalizmu na polskich stacjach kolejowych. Czwarty raz świadczy o bezkarności i nieodpowiedzialności".
W zeszłym tygodniu premier Donald Tusk dodał przejścia graniczne do listy infrastruktury krytycznej. Wyjaśnił, że dostawy wojskowe i humanitarne, szczególnie do Ukrainy, muszą odbywać się bez zakłóceń.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaproponował spotkanie na granicy, by znaleźć rozwiązanie sporu. Ostatecznie politycy spotkają się w Warszawie 28 marca na konsultacjach rządowych.