×

Babcia zauważyła na ciele Mateusza 4 żywo czerwone pręgi. Popłakała się nad plecami wnuka

Często za zamkniętymi drzwiami domów rodzin, które z pozoru wydają się normalne, dochodzi do tragedii, o których sąsiedzi nie zdają sobie sprawy. Tak niestety było i w tej historii, gdzie nikt nie wiedział, przez co przechodzi trójka rodzeństwa: 10-letni Mateusz, 6-letnia Maja i 4-letni Mikołaj.

Pod Wrocławiem miało miejsce ich piekło, które wyrządzili im rodzice. Wszystko zaczęło się w 2015 roku i ciężko powiedzieć, jak często mogło to spotykać dzieci. Najpierw mieli znęcać się nad starszym synem, który miał wówczas siedem lat.

Do tego dochodziło szarpanie, bicie, wyzywanie i znęcanie się psychiczne. Przyszedł dzień, w którym jedno dziecko to było za mało i zaczęli znęcać się nad resztą

Miejscem, w którym dochodziło do tych dantejskich scen, była łazienka

To tam dzieci dostawały ciosy, były biczowane i sponiewierane. Na drzwiach łazienki wisiał wspomniany wcześniej pejcz wykonany z kabli. Po stronie dzieci stawała 69-letnia babcia, pani Elżbieta, ale gdy tylko broniła wnucząt, słyszała od syna i synowej, aby się nie wtrącała w wychowanie dzieci, bo to rodzic wie najlepiej, jak się dobrze zająć swoim dzieckiem.

Miarka się jednak przebrała, gdy w grudniu 2017 roku na plecach Mateusza, jego babcia znalazła cztery bardzo grube pręgi. Serce jej pękało i już miała tego dość. Przysięgła sobie wówczas, że tego nie podaruje i musi coś z tym zrobić.

Babcia poszła na policję, a już po kilku dniach sadystycznymi rodzicami zajęła się prokuratura

Ojciec nawet nie wydawał się protestować przed tym, jakie zarzuty usłyszał. Przyznał się do winy, tłumacząc się, że nie miał pojęcia, że nie wolno bić dzieci, bo gdyby wiedział, to na pewno by tego nie robił. Matka z kolei używała takiego argumentu, że na spotkaniach wspólnoty ewangelicznej Wrocław, wiele razy mówiono, że dzieci trzeba w ten sposób karcić, ponieważ tak jest napisane w Biblii. Monika nie chciała robić czegoś wbrew swojej wierze.

Od grudnia 2017 roku dzieci na szczęście mieszkają z babcią, która stała się ich rodziną zastępczą, w której nigdy nie zaznają takiego piekła, jakie stworzyli im ich rodzice. Nie ma bicia kablami, wyzwisk, popychania, bicia i poniżania. Maluchy w końcu mają spokój i czują się bezpiecznie, a tego dzieciom potrzeba najbardziej.

Co stało się z rodzicami?

Monika wyprowadziła się z domu, ale Marcin ciągle mieszka w tym samym budynku na dole, ale unika kontaktu z dziećmi. Niedawno do sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko rodzicom. Grozi im 8 lat pozbawienia wolności.

Jak mogli coś takiego robić?!

Może Cię zainteresować