×

Umierającemu mężowi przeszkadzały domówki w bloku. Żona poszła do sąsiadki poprosić o ciszę

Pani Ania ma 50 lat i mieszka w województwie małopolskim ze swoim mężem. Zawsze lubiła blok, w który kupili mieszkanie kilka lat temu, ale od kilku tygodni przebywanie w otoczeniu tych ludzi jest dla 50-latki nie do zniesienia. Mąż pani Ani jest poważnie chory i gdy tylko uda mu się usnąć, jest to czas, w którym żona może zająć się sobą, posprzątać mieszkanie lub zrobić pranie. Bardzo mało jest tych chwil, ponieważ pan Ryszard jest w stanie, w którym morfina już nie pomaga.

O stanie mężczyzny bardzo szybko dowiedzieli się sąsiedzi, którzy ogromnie współczują rodzinie. Niestety ludzie mieszkający nad parą nie są w stanie pojąć tego, że ktoś umiera i potrzebuje spokoju…

Pani Ania na Facebooku opisała całą sytuację, bo już czuła się bezradna.

Mieszkam z mężem w moim bloku już od kilku lat i zawsze się ze wszystkimi dogadywaliśmy. Jednak rodzina, która z dwójką dzieci mieszka nad nami, nie jest w stanie pojąć tego, że mój umierający mąż potrzebuje spokoju… Wszystko zaczęło się od tego, gdy starszy syn tej pary zrobił w pewną sobotę domówkę. Pomyślałam sobie, że nic w tym złego, w końcu ma 19 lat i też potrzebuje się wyżyć. Mój mąż narzekał bardzo, ale nie możemy być takimi egoistami i przetłumaczyłam mu, że to się na pewno znów nie zdarzy zbyt szybko. No niestety byłam w błędzie. Następna taka domówka odbyła się za tydzień, i za tydzień, i za tydzień… Miesiąc to trwało, aż w końcu postanowiłam zwrócić uwagę sąsiadom. Poszłam piętro wyżej i powiedziałam:

„Pani Anetko, mieszkamy tyle lat razem, czy Krzyś musi robić te imprezy co tydzień? Wie pani, mój mąż w tym ciężkim stanie. Boli go nawet, gdy leży, a nie może usnąć, często nie śpi po kilka dni, a ta muzyka mu nie pomaga”

Wtedy usłyszałam coś, co mnie po prostu zamurowało:

„Pani Aniu, oczywiście, że mogę mu powiedzieć to, że panu Ryszardowi przeszkadza muzyka, ale mój stary jak się dowie, to się zdenerwuje. Tak na logikę, to przecież pani mąż umiera, to co mu zależy”

RĘCE MI OPADŁY…

Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, bo to, co usłyszałam, najzwyczajniej w świecie zbiło mnie z nóg. Wiedziałam, że nie ma sensu dalej z nią rozmawiać. Weszłam do domu, do tego mojego biednego męża, który zapytał, czy udało mi się coś załatwić, a ja połykałam łzy, bo nie miałam pojęcia, co ja mam mu powiedzieć.

Mam tylko nadzieję, że oni nigdy nie będą tak przez nikogo potraktowani. To mój mąż nie ma już prawa na szacunek i godne życie?

Kochani, bądźmy dla siebie ludźmi… Co nam pozostało w tym zwariowanym świecie?

Może Cię zainteresować