×

Tuż po tragicznej śmierci rodzeństwa w Darłówku, tata napisał list. Trafia on w samo serce

Tragedia w Darłówku pokazała, jak ważne jest to, abyśmy zawsze pamiętali, że do najgorszego może dojść w każdym momencie naszego życia. Niezależnie od tego, czy spędzamy czas na wakacjach, czy wybieramy się na spacer. Oczy dookoła głowy powinniśmy mieć zawsze.

14 sierpnia, gdy cała Polska wstrzymała oddech, rodzice trójki poszukiwanych dzieci, wierzyli, że za chwilę przytulą swoje pociechy

Morze okazało się dla nich okrutne. Dzieci zginęły w walce z żywiołem, a najbliższym pękło serce. W sieci pojawiła się wówczas niezliczona ilość postów, porad i mędrców, którzy naprzemiennie oskarżali o wypadek raz ratowników, a za drugim razem rodziców. O tragedii wspomniał także pan Ryszard z Gliwic, który przesłał przejmujący list do redakcji onet.pl.

Angry Sea

Pan Ryszard zwierza się w wiadomości, że w jego życiu nie ma już ukochanej córki

Była jego oczkiem w głowie. Najcenniejszym skarbem, który razem z żoną pielęgnowali, ale to pan Ryszard spędzał z dzieckiem całe dnie, ponieważ jego małżonka pracowała od rana do późnego wieczora. Zajmował się córką od momentu, gdy otwierała oczy. Przygotowywał jej śniadanie, zaprowadzał do przedszkola i odbierał z niego. Z żoną chcieli, aby Mała się rozwijała, dlatego zapisali ją na balet, który stał się hobby córeczki. Na niego także pan Ryszard zaprowadzał córkę. Wieczorem kładł ją do snu, czytając przy tym książki i przenosząc się z nią do innego świata.

Kochałem ją i kocham bardzo i bardzo cierpię. Nie ma dnia, bym nie myślał o niej

Sad man

W pewnym momencie razem z żoną uznali, że nie idą tą samą drogą i postanowili się rozejść

Opieka została przyznana mamie, co jest częstym zjawiskiem. Dwunastolatka zamieszkała bez taty. „Nie było wtedy (wczesne lata osiemdziesiąte) czegoś takiego jak pytanie dziecka o zdanie, oczywiście po rozmowie u psychologa. Żona postanowiła ułożyć sobie życie z kimś innym i wyjechała do Niemiec”

Życie córki pana Ryszarda zagranicą nie było łatwe. Nowy partner jego byłej żony dostrzegł, że pasierbica zaczyna wyglądać i zachowywać się jak kobieta. Wykorzystywał ją. Nastolatka, mając niewiele ponad 17 lat, sama zgłosiła się na policję, aby złożyć doniesienie. Skończyło się na tym, że trafiła do internatu. Niestety historia miała tragiczne zakończenie…

W czasie oczekiwania na rozprawę partner żony tak zaszczuł córkę, że ta popełniła samobójstwo. Nie będę wchodził w szczegóły, ale żona wiedziała o tym, jaka jest sytuacja. Zeznała w sądzie, że wstydziła się wyjść z tym na zewnątrz

Into the Light

Pan Ryszard wyznał, że dopiero rok temu (po 24 latach od tragedii) emocjonalnie doszedł do siebie

Musiał jednak odbyć indywidualne sesje u psychologa i psychiatry oraz półroczną terapię na oddziale dziennym. Nie mógł znieść bólu i cierpienia, które towarzyszyły mu po tragicznej stracie dziecka. Nie obyło się także bez obwiniania samego siebie za to, że można było nie dopuścić do tego.

Śmierć mojej Patrycji miała miejsce 29.12.1994 roku i tyle lat i takiej pomocy potrzebowałem, by się z tym uporać. Nie pogodzić, bo tak się nie da, ale nauczyć się z tym żyć

All Saints' Day

W swoim pełnym emocji liście pan Ryszard zwrócił się bezpośrednio do rodziców tragicznie zmarłych dzieci

Apeluję gorąco do rodziców: zaprzestańcie dochodzenia kto zawinił i dlaczego. Nie odzyskacie dzieci, a będziecie musieli rozdrapywać rany przy każdym spotkaniu z adwokatem i sądem. Wiem co piszę, bo sam doszukiwałem się sprawiedliwości i chciałem pozwać żonę za „współudział”

Pan Ryszard nie twierdzi, że nie ma w tej tragedii winnych osób, ale uważa, że rodzice nie powinni się na tym skupiać i rozgrzebywać rany. Radzi, by przede wszystkim skumulowali całą swoją energię na dziecku, które przeżyło i jemu dali niezliczone pokłady miłości, a wszystko to ku czci ich zmarłych dzieci.

Pan Ryszard wyznaje także, że gdyby nie miał w tym czasie nowej rodziny i dzieci, nie wie, jak skończyłby pochłonięty w całości przez tę tragedię: „Przepłakałem wiele dni i jeszcze więcej nocy, nauczyłem się płakać w nocy bezgłośnie”.

Radzi, aby rodzice nie tracili czasu na to, aby komuś coś udowadniać i nie poświęcali czasu na adwokatów. Z całego serca natomiast mówi, aby poszli do specjalistów, którzy pomogą im przejść przez tę pierwszą falę niekończącego się smutku i żalu. Żałoba i ból w sercu nie znikną, ale zdaniem pana Ryszarda, trzeba zasięgnąć pomocy, ponieważ ciężar tej straty może doprowadzić do kolejnych tragedii.

Adwokat będzie Was łudził wątpliwą przecież sprawiedliwością. Druga strona też będzie miała adwokatów, będzie liczniejsza i bardziej zdeterminowana, by uniknąć kary, by wygrać. Mam kolegę ratownika i wiem, co oni teraz przeżywają, bo nie są maszynami

Andernos - Faux noir et blanc https://www.twin-loc.fr

Szczerze radzi, aby bliscy rodziców nie zapominali o nich w tej tragedii, która ich dosięgnęła

Zdaniem pana Ryszarda nigdy nie nastąpi dzień, w którym człowiek pogodzi się ze stratą ukochanego dziecka, ale trzeba żyć dla pozostałych bliskich osób. Przestrzega przed tym, że w takich chwilach nie można zostawić cierpiących osób samych sobie.

Ja pomimo kochającej (tej drugiej) żony nie uzyskałem od niej tego rodzaju pomocy. Od nikogo z rodziny, przyjaciół i znajomych. Doszło do tego, że kilka dni po pogrzebie córki prowadząc auto rozmyślałem o niej i doprowadziłem do wypadku, który cudem przeżyłem. To też jest przestroga. Nawet jeśli któreś z rodziców, a może oboje (aż się boję tego słowa) zawinili, to cóż to zmieni. Komu i jaką to przyniesie sprawiedliwość? Mając jedno dziecko trudno je czasem upilnować, a cóż dopiero czwórkę. Ci rodzice już ponieśli największą stratę i z pewnością czują się winni. Nawet bez wyroku

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować