×

Ma romans z facetem, który jest w wieku jej ojca. W dodatku ma żonę i dwójkę dzieci

Romans w miejscu pracy zdarza się niestety coraz częściej, zupełnie tak, jakby to była norma… Okazuje się, że nie tylko tam ludzie szukają wrażeń. 21-letnia Sara od ponad roku spotyka się ze swoim wykładowcą. Nie wie, do czego to doprowadzi, ale nie ma zamiaru przestać.

Jak sama mówi: „Zapętliłam się w kłamstwie i inaczej już nie potrafię”

Prawda jest taka, że od zawsze interesowałam się starszymi mężczyznami. Nigdy nie chciałam wiązać się z kimś w moim wieku, bo tacy mężczyźni wydawali mi się dziecinni, niezbyt rozwinięci psychicznie i emocjonalnie. Już gdy byłam w liceum spotykałam się z chłopakiem, który był na studiach, a gdy zaczęłam studia, interesowałam się mężczyznami w wieku mojego ojca.

W tym momencie trafiamy do punktu, w którym jestem cały czas i nie wiem czy powinnam być. Mam 21 lat i spotykam się z moim wykładowcą, który ma 48 lat, dwójkę dzieci i żonę. Na samym początku myślałam, że to tylko niewinne gry słowne, które są między nami, ale już po kilku tygodniach zdałam sobie sprawę, że zaczyna nas łączyć coś więcej. Te spojrzenia, które wywoływały u mnie dreszcze i to ciepło w środku, nie dawały mi spokoju.

Jakoś przypadkiem znajdowałam się w miejscach, w których był on, a i on często pojawiał się tam, gdzie akurat przebywałam ja. Nie pamiętam dokładnie, kto pierwszy się do kogo odezwał, ale z całą pewnością to Paweł pierwszy zaprosił mnie na randkę.

Zaczęło się dość niewinnie, ponieważ razem uzgodniliśmy, że pójdziemy na pewną wystawę, która miała związek z moim kierunkiem studiów i przedmiotem, który wykładał Paweł. Wydawało się to logiczne i nie mogło wzbudzać żadnych podejrzeń, bo przecież czasem tak się dzieje, prawda?

Myślę, że na początku żadne z nas nie myślało o romansie. Po prostu byliśmy sobą odrobinę zauroczeni. Wszystko zmieniło się po kolacji, która odbyła się po wystawie. Przegadaliśmy kilka godzin, które minęły w mgnieniu oku. Gdy odwoził mnie do domu, patrzyłam na niego całą drogę. Gdy w końcu dojechaliśmy pod mój blok, nie miałam zamiaru się oszukiwać, więc zaprosiłam go do siebie. To była cudowna noc. Nie uciekł od razu po wszystkim, a został jeszcze chwilę. Nic nie mówił, nie tłumaczył siebie, ani mnie. Seks z dojrzałym mężczyzną jest znacznie lepszy niż z chłopakami w moim wieku. Paweł dobrze wie, czego chce, potrafi to okazać i to mi najbardziej w nim imponuje.

Od samego początku wiedziałam, że ma żonę, ale wypierałam to ze swojego umysłu, myśląc, że nasza relacja nie zamieni się w nic więcej. Oszukiwałam samą siebie. Można powiedzieć, że jestem z Pawłem już od roku. Widujemy się co tydzień, a on swojej żonie mówi, że jeździ w delegację. Mam wyrzuty sumienia, ale nie jestem w stanie pokonać tego, co przyciąga mnie do tego mężczyzny. A widzę, że ja jestem mu bliska, dlatego tak domaga się ciągłego kontaktu.

Nasze spotkania to nie tylko seks, ale wielogodzinne rozmowy o sztuce polityce i filozofii życia. Nigdy nie miałam odwagi zapytać go o to czy odejdzie od żony, ponieważ mam wyrzuty sumienia, że w ogóle się spotykamy. Nie wiem też jak zachować się, gdy ktoś pyta mnie czy mam chłopaka, gdy wychodzę z kolegami ze studiów. Oni często zagadują mnie o to czy nie chciałabym się z kimś spotykać, bo ciągle tylko sama i sama… Gdyby tylko wiedzieli!

W czasie takich spotkań wiele osób narzeka na naszych wykładowców – w tym na Pawła, a ja muszę udawać, że praktycznie w ogóle go nie znam. Bardzo chciałabym, aby ta relacja trwała długo i mogła rozwinąć się w coś trwałego, ale nie wydaje mi się, aby on chciał zrezygnować ze swojego małżeństwa. I tutaj niestety koło się zamyka i sytuacja staje się patowa. Bo czy ja w ogóle mam prawo do tego, aby zmuszać go do odejścia od żony? Czy lepiej zrobiłabym, nigdy tego nie rozwijając? Czuję się źle, gdy na uczelni się mijamy, mówię mu 'dzień dobry’, a mam w pamięci jeszcze to, jak rano całował mnie po szyi…

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować