×

Matka chłopaka ubliżała jej i mówiła, że syn zasługuje na lepszą. Daria w końcu pękła

W każdym małżeństwie najważniejsze jest to, aby dogadywał się mąż z żoną. Nie powinien być nikt ważny poza nimi. Niestety w życiu dzieje się zupełnie inaczej i często słyszymy o historiach, w których to rodzice lub teściowie wtrącają się do rodzinnego życia córki lub syna.

Daria napisała do naszej redakcji kilka tygodni temu, aby zwierzyć się z tego, jak wyglądałoby jej życie, gdyby zgodziła się na ślub z Łukaszem. Kochali się, mieli plany, ale cały czas w ich życiu pojawiała się teściowa

Łukasza poznałam na pikniku, który organizowany był na naszym osiedlu. Wiem, że to miejsce nie jest takie jak z komedii romantycznych i ja też nie przypuszczałam, że kogokolwiek tam poznam, ale spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Zajmowałam się wtedy pilnowaniem dzieci mojej kuzynki, a on przyszedł ze swoim psem. Przegadaliśmy trzy godziny bez przerwy. Oczywiście dałam mu swój numer i w ten oto sposób zaczęła się nasza niesamowita przygoda.

Od razu byliśmy parą. Wszystko robiliśmy razem. Po kilku miesiącach uznaliśmy, że najlepiej będzie, gdy zamieszkamy razem, bo nie ma sensu dojeżdżać do siebie, gdy dzielą nas trzy przystanki tramwajowe.

Uznałam, że nie będę przeprowadzać się z całą swoją szafą i rzeczami. Zabrałam tylko te najpotrzebniejsze i co jakiś czas wymieniałam garderobę. Było jak w niebie… Spędzaliśmy czas na rozmowach, długich spacerach, na wygłupach, a w łóżku było nam cudownie. Dogadywałam się z jego znajomymi. Czekałam na niego, gdy wróci do domu. Snuliśmy plany na przyszłość i czułam, że jest to facet z moich snów. Nie wyobrażałam sobie, że moje życie mogłoby wyglądać inaczej. Do tej pory miałam pecha w relacjach z mężczyznami, dlatego tak bardzo cieszyłam, że tym razem zapowiadało się na coś naprawdę poważnego.

Łukasz nigdy nie wspominał o swoich rodzicach – co robią, gdzie mieszkają i jacy są, a ja nie pytałam, bo uznałam, że gdy będzie chciał, to sam powie. Niestety nie uprzedził mnie o tym, że jego rodzice posiadają klucze do mieszkania. Jakie było moje zaskoczenie, gdy siedziałam w samej koszulce i majtkach na kanapie, a do domu wparowała mama mojego Łukasza. Od samego progu zaczęła krzyczeć, że w domu jest bałagan, że koty nie są wyczesane i że śmierdzi – uwaga perfumami. Domyśliłam się, że to może być jego matka, dlatego podeszłam, wyciągnęłam rękę, przedstawiłam się, ale ona nie zrobiła tego samego.

No dobra, pomyślałam sobie, że po prostu była w szoku tak samo jak ja i dlatego nie wiedziała, jak się zachować. Pokręciła się chwilę po domu, zostawiła jakieś zakupy i wyszła.

Niestety następnego dnia, następnego i jeszcze następnego sytuacja powtarzała się. Matka Łukasza codziennie po pracy pojawiała się w jego domu mówiąc głośno do kotów o tym jaki jest nieporządek, że nie ma obiadu i że Łukasz trafić gorzej nie mógł. Wtedy moja cierpliwość skończyła się. Popłakałam się i o wszystkim powiedziałam mojemu chłopakowi. On uznał, że na pewno trochę wyolbrzymiam, bo jego mama to kobieta z sercem na dłoni.

Jakoś nie chciało mi się wierzyć że osoba, która praktycznie codziennie ubliża dziewczynie swojego chłopaka, jest niemiła, arogancka, głośno komentuje moje zachowanie do kotów, potrafi być serdeczna i sympatyczną.

Przymykałam na wszystko oko przez półtora roku. Przymykałam oko na to, że Łukasz nigdy nie zaprosił mnie na święta, gdy byli jego rodzice, że chowa prezenty pod choinką, żeby nie widziała ich jego matka… To wszystko bardzo mnie bolało, ale uznałam, że najważniejsze jest to, abym była szczęśliwa z Łukaszem, a tak było. Gdy zwierzyłam się z tego mojej mamie, jej oczy zaszkliły się i powiedziała, żebym nie wchodziła głębiej w tę relację, bo nigdy nie będę w rodzinie Łukasza szanowana. Miała rację, a ja o tym miałam przekonać się już niebawem…

Czara goryczy przelała się, gdy pewnego dnia siedziałam w weekend w domu z moim chłopakiem, a nagle drzwi otworzyły się i wparowała jego matka. Zaczęła krzyczeć: „Nie podoba mi się to, że ona przesiaduje u Ciebie, że zawsze jest w domu burdel, że na pewno leci na Twoje mieszkanie. Stać Cię na kogoś lepszego”

Siedziałam, wpatrując się w pustą ścianę i nie miałam pojęcia, jak się zachować. Dostałam olśnienia po kilku sekundach. Wstałam, podeszłam do niej i powiedziałam: „Wie pani co? Wygrała pani! Niech pani weźmie z Łukaszem ślub, zamieszka z nim i niech pani zostanie jego żoną i urodzi mu dzieci. Ja się poddaję, nie mam więcej na to siły”.

Wyszłam z tego mieszkania, zabierając wszystkie moje rzeczy i gdy tylko opuściłam blok, skasowałam numer do Łukasza, wymazałam go z całej pamięci. Dlaczego? Miał ponad półtora roku na to, aby załatwić sprawę z mamą. Zrobić cokolwiek: zaprosić nas na kolację, rozluźnić atmosferę, pojechać na wakacje… cokolwiek, aby oni mogli przekonać się, że jestem dobrym człowiekiem. Nie zrobił tego i dlatego też uznałam, że najlepiej będzie dla mnie gdy odejdę. To był nasz koniec.. Długo nie mogłam się po tym pozbierać, a on próbował do mnie dotrzeć, ale ja zwyczajnie nie miałam już na to siły.

Jakie to smutne, że czasem miłość nie wystarcza, aby dwoje ludzi mogło mieć szczęśliwy związek…

Może Cię zainteresować