×

Lekarz położył się na jej brzuchu i wypchnął dziecko. Zuzia będzie niepełnosprawna już zawsze

Opisywane wydarzenia miały miejsce w 2009 roku. Kilka dni temu zapadł wyrok w tej głośnej sprawie. Ciąża pani Agnieszki do samego końca przebiegała prawidłowo. Dramat rozpoczął się jednak, kiedy ciężarna wraz z mężem przyjechała do Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego w Bydgoszczy, aby tam doszło do porodu.

„Zostałam totalnie zignorowana”

W 40. tygodniu ciąży Agnieszka wraz z mężem pojechali do Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego w Bydgoszczy. Tam miał odbyć się pierwszy poród w życiu kobiety. Niestety, na miejscu zaczęły pojawiać się komplikacje.

Na sali porodowej skurcze mi ustały, a lekarz wyszedł bez słowa. Zostałam totalnie zignorowana. Położna, która ze mną została, stwierdziła, że „nie umiem rodzić”

„Prosiłam o cesarkę”

W pewnej chwili zaczęło zanikać tętno maleństwa. Wtedy zrozpaczona Agnieszka poprosiła o cesarskie cięcie. Personel medyczny całkowicie zignorował jej prośbę. Na sali była z nią jedynie położna. Kiedy w końcu pojawił się lekarz, nakrzyczał na kobietę, że go nie zawołała wcześniej. Po chwili dosłownie położył się na brzuchu przyszłej mamy i wypchnął dziecko. W rozmowie z Polsat News kobieta tak wspomina te traumatyczne chwile:

Lekarz najpierw wyszedł w trakcie skomplikowanego porodu nie reagując na prośby o cesarskie cięcie, a gdy wrócił, położył mi się na brzuchu i wycisnął dziecko. W wyniku ucisku dziecko wypadło. Ale coś było nie tak, bo nie reagowało

Druzgocąca wiadomość

Na początku nikt nie poinformował kobiety, co się dzieje. Dopiero po czasie dowiedziała się, że urodziła córeczkę, która cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Agnieszka i mała Zuzia zostały w szpitalu przez miesiąc. Przebywały na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. Rodzice musieli nauczyć się, jak opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem, np. tego, jak obsługiwać sondę, którą karmiona była dziewczynka.

Walka o małą Zuzię

Pani Agnieszka w rozmowie z reporterami opowiada także, jak wyglądała ich walka o córeczkę. O to, aby dziewczynka rozwijała się najlepiej jak to tylko możliwe w jej sytuacji.

Do trzeciego roku życia nasza córeczka przeszła wiele rehabilitacji. Próbowaliśmy wszystkiego. Podczas terapii z delfinami okazało się, że nie chcą one podpływać do Zuzi z lewej strony. Terapeuci zalecili nam zrobienie córce badania tomografem

Badanie wykazało wówczas, że Zuzia ma stan zapalny w mózgu. Kilka dni później dziewczynka dostała ataku padaczki. Niestety, wszystko, co udało się osiągnąć w ciągu pierwszych trzech lat życia dziewczynki, po prostu przepadło. Zuzia cofnęła się rozwojowo do zera. Dziewczynka nigdy nie stanie na własne nogi, ma też problemy z przełykaniem pokarmów, mówieniem, koordynacją ruchową. Przez cały czas musi też przebywać pod czyjąś opieką.

Pozew przeciw szpitalowi

Pani Agnieszka zebrała w sobie siły i zdecydowała się na złożenie pozwu przeciwko szpitalowi. Z pomocą przyszedł jej dr Ryszard Frankowicz, ginekolog-położnik, specjalizujący się w opiniach dotyczących błędów lekarskich. Razem przygotowali pozew przeciw Wielospecjalistycznemu Szpitalowi Miejskiemu w Bydgoszczy i kobieta złożyła go w sądzie.

Mama Zuzi walczyła o swoją córkę. Domagała się uznania odpowiedzialności szpitala za chorobę, z którą mierzy się jej córeczka oraz cała rodzina, a także odszkodowania za to, co się stało.

Doktor udzielał wskazówek jak mam się zachowywać w sądzie, do kogo mówić, jakich odpowiedzi udzielać. Byłam pełnomocnikiem Zuzi. Walczyliśmy o nią ponad 5 lat

Wygrany proces, prawomocny wyrok

Kilka dni temu sprawiedliwość w jakimś stopniu zwyciężyła. W jakimś stopniu, bo przecież żadne pieniądze nie są w stanie wynagrodzić utraty zdrowia Zuzi. 18 września Sąd Apelacyjny w Gdańsku orzekł odszkodowanie dla rodziców Zuzi. Wynosi ono 1,2 miliona złotych, a także dożywotnią rentę dla dziewczynki w wysokości 1,5 tysiąca złotych na miesiąc. Wyrok sądu jest już prawomocny. Pani Agnieszka wciąż nie może pogodzić się jednak z jednym… Jak twierdzi, nigdy nie usłyszała słowa „przepraszam”.

Co na to szpital?

Rzeczniczka prasowa szpitala, Justyna Straka, wydała następujące oświadczenie:

Mogę zapewnić, iż wszelkie procedury i standardy opieki nad pacjentem w Wielospecjalistycznym Szpitalu Miejskim im. dr. Emila Warmińskiego SPZOZ w Bydgoszczy są przestrzegane. Zdarzenie dotyczyło 2009 roku. Poród przyjmował lekarz, który od wielu lat nie współpracuje ze Szpitalem. Zarówno przebieg porodu jak i jego następstwa były przedmiotem ustaleń oraz oceny w toku procesu sądowego

Jak podał Polsat News, lekarz ten nie pracuje już w tym szpitalu, ale podobno objął stanowisko ordynatora oddziału w innej placówce…

Zdjęcie główne ma wyłącznie charakter poglądowy

Może Cię zainteresować