W płucu 18-miesięcznej Neli została znaleziona igła. Nikt nie przyznaje się do popełnionego błędu
18-miesięczna Nela przyszła na świat z zespołem wad wrodzonych – nie chodzi, niedowidzi i niedosłyszy, a oddycha przez rurkę tracheotomijną.
23 grudnia Nela zaczęła się robić taka szara i przelewać przez ręce. Zawiozłam ją do szpitala dziecięcego na ulicy Niekłańskiej w Warszawie. Tam okazało się, że ma zapalenie płuc i sepsę. Trafiła na OIOM, gdzie lekarze rozpoczęli leczenie. 5 stycznia mogłam zabrać córkę do domu. Na wypisie nie było żadnych przeciwwskazań – wspomina 27-letnia pani Olga Guz, mama Neli.
Na tym jednak nie koniec problemów dziewczynki. Chwilę po tym, jak wróciła do domu, zrobiła się czerwona i zaczęła wymiotować.
Nela wróciła do szpitala na oddział pediatrii. 6 stycznia zrobiono jej prześwietlenie płuc, które wykazało ciało obce w prawym płucu – mówi mama dziewczynki.
I choć zdjęcie jednoznacznie przedstawiało ciało obce, które znajdowało się w jednym z płuc dziecka, w opisie rentgena nie było ani słowa o ciele obcym.
Rzecznik szpitala wmawia mi, że zostałam poinformowana ustnie o tym fakcie. Nic takiego nie miało miejsca. Przecież dziecka z igłą w płucach nigdy nie zabrałabym do domu. Dlaczego wypisali ją, wiedząc, że ma coś w płucach? – pyta pani Olga.
Skąd igła znalazła się w płucach dziewczynki? Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Dziś wiadomo już jednak, że mama Neli złożyła skargę na szpital, w którym wcześniej przebywała Nela.