×

10 rodzeństwa płonęło żywcem we własnych łóżkach. W domu nie było nikogo poza nimi

W Chicago w zeszłym tygodniu doszło do ogromnej tragedii. W niedzielę, dom przy Southwest Side stanął w płomieniach. W czasie śledztwa wykluczono podpalenie. W momencie, gdy doszło do wybuchu, w budynku nie było nikogo dorosłego ani nie było działających czujników dymu.

Departament ds. Dzieci i Rodziny w USA pracuje nad tym, aby poznać szczegóły tej tragedii i sprawdza, czy doszło do zaniedbań ze strony dorosłych

W pożarze życie straciło dziesięcioro dzieci. Najmłodsze z nich miało zaledwie trzy miesiące, a najstarsze kilkanaście lat. 14-latka, którego udało się wydostać ze zgliszczy, w ciężkim stanie przewieziono do szpitala, w którym zmarł.

Dzieci spały w swoich łóżkach, gdy dosięgnęły je rozszalałe płomienie. Większość z nich mogła się nawet nie obudzić…

Dwójka nastolatków, w tym wspomniany 14-latek, przeżyła i trafiła do szpitala. Niestety ich poparzenia były tak rozległe i ciężkie, że zmarli. Rzecznik straży pożarnej nie ma wątpliwości, że dzieci przeżyłyby, gdyby w budynku działałby choć jeden alarm przeciwpożarowy: „Wtedy mogłyby po prostu wyjść frontowymi drzwiami w bezpieczne miejsce…”. Nie są znane jeszcze przyczyny wybuchu ani to, dlaczego rodzeństwo było pozostawione samo w domu.

Z całego rodzeństwa żyje tylko dwójka – brat i siostra, którzy prowadzą swoje życie i nie mieszkają w budynku, w którym doszło do tragedii

Może Cię zainteresować