×

Zapytała, co będzie robić jej córka, gdy nie pójdzie na religię. Dostała szokującą odpowiedź

Choć mamy dzisiaj dopiero drugi dzień szkoły, w internecie już pojawiają się wzmianki o pierwszych problemach. Na szczególną uwagę zasługuje wpis jednej z mam, pani Moniki, która opisała, jak w przedszkolu jej córki przedstawia się sytuacja dzieci, które nie uczęszczają na zajęcia z religii. Zaznaczmy przy tym, że nie jest to przedmiot obowiązkowy, a zgodę na uczestnictwo pociechy w lekcjach religii podpisuje rodzic. Jej wpis wywołał niemałe oburzenie.

Zgoda na uczestnictwo w lekcjach religii

Kiedy pani Monika miała podpisać zgodę na uczestnictwo jej córki w lekcjach religii, najzwyczajniej w świecie zapytała, ilu rodziców złożyło już wniosek o wprowadzenie takich zajęć. W ramach sprostowania dodajmy, że zgodnie z panującymi przepisami to określona liczba rodziców musi zawnioskować o przeprowadzanie lekcji religii.

Pani Monika: jak będą wyglądały zajęcia dla mojego dziecka?

Pani nauczycielka: będzie siedziała w tej samej grupie z panią wspierającą nauczycielkę

Pani Monika: czyli będzie uczestniczyć w zajęciach, będzie wszystko słyszała i będzie się czuła wyobcowana – ukarana siedzeniem oddzielnie?

Okazuje się, że dla dzieci, które teoretycznie mają nie uczęszczać na lekcje religii, nie ma zorganizowanych żadnych zajęć zastępczych. W praktyce będą więc brały w nich udział. Różnica jest taka, że będą słuchać z drugiego końca sali.

Jak odnosi się do tego Ministerstwo Edukacji Narodowej?

Jak donosi MEN, religia i etyka to zajęcia dobrowolne. Oznacza to, że dziecko nie ma obowiązku uczestniczenia w tego typu zajęciach, a co za tym idzie, każda placówka ma obowiązek o uczniów, którzy w danych lekcjach udziału nie biorą, zadbać.

Dyrektor szkoły powinien wybrać rozwiązanie, które wszystkim uczniom – zarówno biorącym udział w zajęciach z religii i/lub z etyki, jak i nieuczestniczącym w zajęciach z tych przedmiotów – zapewni właściwą opiekę i bezpieczeństwo. Dodatkowo należy umożliwić ewentualnym chętnym udział w zajęciach z obu omawianych przedmiotów – czytamy na stronie ministerstwa

Choć tak mówi teoria, rzeczywistość okazuje się być czasami zupełnie inna. Rodzice często słyszą, że „nie ma ku temu warunków”. Czy tak to powinno wyglądać?

Komentarze internautów

Wpis pani Moniki nie odbił się bez echa. Wiele osób wyraziło swoje zdanie, nie kryjąc oburzenia tym, co dzieje się w polskim szkolnictwie. Oto zaledwie kilka z nich:

Pracuję w przedszkolu, jestem przeciwna zajęciom z religii i na tym się kończy moja moc. U mnie w przedszkolu, z dziećmi, które nie korzystają z tych zajęć, nauczyciel wychodzi na ten czas do innej sali. Nie ma tutaj jednak nic do powiedzenia

U nas to również moje dziecko musiało wychodzić z własnej sali. Religia dwa razy w tygodniu, a logopedii i gimnastyki korekcyjnej brak – oto polska rzeczywistość

Przechodziłem to. Usiłowałem przenieść religię na pierwsze lub ostatnie godziny pracy przedszkola. Nie da się. Okazuje się, że ksiądz jest ważniejszy niż dzieci

Witaj w szponach polskiego systemu edukacji. Tak to właśnie wygląda. Nie spotkałam się niestety z państwowym przedszkolem, w którym nie byłoby religii

Jak można tak postępować? Przynieś jeszcze groch i linijkę, skoro już córka dostaje karę za brak udziału w zajęciach z religii. Zadziwiające jest, że osoby, które na co dzień kompletnie zapominają o dekalogu, tak zacięcie bronią lekcji religii

Problem, który bez wątpienia należy rozwiązać.

Nie ulega wątpliwości, że dla małego dziecka jawne wykluczenie z grupy kolegów i koleżanek to bardzo duże obciążenie zarówno na tle psychicznym jak i emocjonalnym. Problem ten nie znika jednak z czasem, a wręcz przeciwnie – bardzo często kotłuje się w głowie dziecka, a z wiekiem jeszcze bardziej pogłębia.

Pani Monika zarzuca, że takie podejście to nic innego, jak konformizm rodziców, którzy przerzucają obowiązek kształtowania wiary u swoich dzieci na państwo.

Samorządy to klepią, wieszają krzyże w placówkach edukacyjnych, nie przestrzegają regulaminu, czyli rodzice nie składają wniosków o lekcje/zajęcia religii, tylko z góry się zakłada, że mają być i się przystosowuje zajęcia, program do nich. I reszta ma to wykonywać, i to ja teraz muszę udowadniać, że działają niezgodnie z prawem

Coś w tym z pewnością jest. W przeciwieństwie do pani Moniki mało kto ma jednak odwagę mówić o tym głośno. Wiele ludzi wychodzi z założenia, że przecież i tak to nic nie zmieni i godzi się na panujący w szkołach system.

Może Cię zainteresować