×

Trumna z ciałem była już w krematorium. Wtedy na komisariacie w Jeleniej Górze zadzwonił telefon

Ta historia wydaje się być dość nieprawdopodobna, a jednak jest prawdziwa. W czasie kiedy pracownicy zakładu pogrzebowego wieźli ciało zmarłego mężczyzny do krematorium, na komisariat w Jeleniej Górze zadzwonił telefon. Dzwoniąca kobieta poinformowała funkcjonariuszy, że denat nie zmarł śmiercią naturalną…

Telefon

Ta zbrodnia mogła pozostać nieodkryta. Była prawie doskonała, a jednak Mariusz popełnił błąd. O swoim czynie opowiedział w czasie rozmowy telefonicznej koledze. Mężczyzna zdążył ją nagrać. Później odtworzył ją siostrze mordercy. Kobieta, nie czekając ani chwili, zadzwoniła na komisariat i o wszystkim poinformowała funkcjonariuszy. Policjanci nie zlekceważyli jej słów i ruszyli w drogę.

„O mały włos”

Na miejscu ciało było przygotowywane już do kremacji. Gdyby funkcjonariusze dotarli 5 minut później, kluczowy dowód w tej sprawie – zwłoki 54-letniego mężczyzny – zostałby spalony. Po sekcji zwłok okazało się, że 54-latka faktycznie zabił własny syn. Lekarz medycyny sądowej w Świdnicy po przeprowadzeniu sekcji zwłok stwierdził, że mężczyzna nie zmarł śmiercią naturalną. Natychmiast zatrzymano więc jego 28-letniego syna, Mariusza. W toku śledztwa śledczy stwierdzili, że najpierw uderzał on ojca po głowie i właśnie to doprowadziło do wylewu krwi do mózgu, a następnie dusił go poduszką.

Poszło o papierosy

Według zeznań 28-latka, tuż przed dokonaniem zbrodni pokłócił się z ojcem o papierosy. 54-latek miał być wówczas agresywny i go zaatakować. Mariusz przyznał w końcu, że w pewnym momencie zaczął bić ojca po głowie, później dociskał jego głowę do łóżka. Twierdzi jednak, że nie dusił go poduszką. Mężczyzna trafił do tymczasowego aresztu.

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować