×

Ojczym katował Bartusia pasem i bił pięściami po genitaliach. 3,5-latek konał w męczarniach

Bartek miał zaledwie 3,5 roku, kiedy jego mama przyniosła go do szpitala w Kamiennej Górze. Gdy tylko lekarze zobaczyli nieprzytomnego chłopca, natychmiast podjęli się akcji ratunkowej. Doskonale zdawali sobie sprawę, że nie mają czasu do stracenia. Niestety mimo wielu prób, malec wciąż nie dawał żadnych oznak życia. Wszystko wskazywało na to, że nie żył już od kilkudziesięciu minut. Powód śmierci małego chłopca mrozi krew w żyłach.

Wtedy wszystko się zaczęło

Koszmar Bartka zaczął się ponad 10 lat temu. To wtedy matka chłopca, Iwona, zamieszkała razem z Mariuszem. Miało to miejsce zaledwie miesiąc od ich pierwszego spotkania. Nie byli jednak sami. Wraz z nimi zamieszkał również syn kobiety, który był najmłodszym z sześciorga rodzeństwa. Co się stało z pozostałymi dziećmi? Przebywały w domu dziecka, podczas gdy jedno z nich zaginęło w nieznanych okolicznościach. Do dziś nie wiadomo, co się z nim stało.

zrzutka.pl

zrzutka.pl

Agresja konkubenta

Początkowo wydawać by się mogło, że para tworzy udany i szczęśliwy związek. Wszystko zmieniło się już w marcu 2008 roku. To wtedy konkubent po raz pierwszy podniósł rękę na synka kobiety. Co na to matka dziecka? Jak się okazuje, kompletnie nie reagowała. Bezbronny chłopczyk był brutalnie bity pod byle pretekstem. Wystarczyło, że malec nie chciał pójść do toalety lub zaczynał marudzić.

Dziecko przeżywało prawdziwy horror

Pewnego razu, kiedy Bartek zaczął grymasić podczas obiadu, jego ojczym nie wytrzymał. Ścisnął chłopca za rękę, zaprowadził do pokoju i rzucił nim na łóżko. Później było już tylko gorzej. Chłopiec był do tego stopnia przerażony, że wypadło mu z buzi jedzenie. Płakał i krzyczał:

Wujek nie bij! Za co mnie bijesz?!?

Ojczym nic sobie z tego nie robił. Okładał jego drobne ciało pięściami, podczas gdy malec zakrywał się małymi rączkami, aby uchronić się przed kolejnymi uderzeniami. Chwilę później Mariusz postanowił pójść o krok dalej i posunął się do jeszcze bardziej bestialskiego czynu. Wziął leżący tuż obok niego kabel i z całej siły zaczął okładać nim bezbronnego malca, a kiedy ten osunął się na ziemię, zwyrodnialec wciąż się nad nim znęcał. Kopał i bił go po twarzy. Wszystkiemu przyglądała się matka, która nawet nie próbowała powstrzymać mężczyzny przed „wymierzeniem jej synkowi kary”.

Ojczym znęcał się nad nim niemal każdego dnia

To nie była jednorazowa sytuacja. Dzień później ponownie doszło do pobicia dziecka. Tym razem furiat tak mocno bił chłopca, że uderzył główką w piec kaflowy. Systematycznie znęcał się nad nim po kilka godzin dziennie. Katował go pasem, gumowym wężem, a nawet bił pięściami po genitaliach. Kiedy maluch mówił, że boli go brzuch lub dostał biegunki, był ponownie karany. Liczne pobicia przyczyniły się do tego, że jego skóra dosłownie pękała od ran.

Ostatnie chwile życia dziecka

Pewnego dnia malec położył się w łóżeczku i nie wydawał już żadnych odgłosów. Leżał cichutko. Matka przeczuwała, że coś jest nie tak, dlatego postanowiła zabrać konającego synka na pogotowie. Kiedy lekarze zobaczyli malca, na ratunek było już za późno – Bartek nie żył już od dłuższego czasu.

Sekcja zwłok pokazała brutalną prawdę

Brutalną prawdę wykazała sekcja zwłok. 3,5-letni chłopczyk zmarł w powodu licznych obrażeń. Tymi, które zaważyły o jego śmierci, były m.in. obrzęk i krwiak mózgu oraz krwotok wewnętrzny w okolicach lędźwiowych. Lista obrażeń chłopca, na ciele którego nie było miejsca bez rany, była jednak znacznie dłuższa.

Dożywocie i 15 lat pozbawienia wolności

Furiat został oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Za doprowadzenie do śmierci dziecka został skazany na dożywocie. Bez winy nie została również matka chłopca. Za brak reakcji z jej strony i nieudzielenie pomocy sąd wyznaczył jej karę 15 lat pozbawienia wolności. Mariusz stając w jej obronie podczas procesu zeznał, że bała się konsekwencji, jakie jej groziły gdyby bicie chłopca wyszło na jaw.

Nowy nagrobek dla chłopca

Choć od śmierci chłopca minęło już kilka lat, na jednej z facebookowych grup zrodził się pomysł, aby postawić dla tragicznie zmarłego dziecka nowy nagrobek. Inicjatorką społecznościowej zbiórki jest dziennikarz Kryminalnej Polski pani Ewa Stawska.

Walczymy o pamięć tych dzieci i jeśli ich groby są zaniedbane chcemy zrobić coś nowego. Kiedy poznałam historię innego chłopca Oskarka Małgorzaciaka, która wstrząsnęła mną okrutnie zdecydowałam się coś zrobić. Cokolwiek. Tak powstała nasza facebookowa grupa „Ku pamięci zakatowanym dzieciom”, która prowadzę wspólnie z równie zaangażowanymi osobamizaznacza Stawska

Kilka osób pytało mnie, jak może wyglądać grób Bartusia. Sprawdziłam to i niestety nie wyglądał zbyt dobrze. Właściwie to sama płyta, bez dat. Kiedy opublikowałam zdjęcia tego nagrobka, napisało do mnie kilka osób, które zaoferowały, że w razie pomysłu odnowienia grobu chętnie wesprą tą inicjatywę. Uważam z cała stanowczością, ze te dzieci, którym zabrano życie w sposób tak bestialski i nieludzki w pełni zasługują na ich upamiętnienie pięknym nagrobkiem. Ich miejsce spoczynku powinno być zadbane, schludne, zapamiętane – dodaje pani Ewa

Bardzo prosimy ludzi, którym nie jest obojętna taka inicjatywa o wsparcie naszej zbiórki – nawet najdrobniejsza kwota. Te dzieci zasługują na wszystko, co najlepsze. Życia im nic nie zwróci, ale będą zapamiętane i spoczywać będą w pięknym, zadbanym miejscu. Dobro zawsze powraca, dlatego namawiam serdecznie do wsparcia i przyczynienia się tym samym do czegoś wielkiego

Pragnę również bardzo podziękować osobom, które wsparły zbiórkę. Wspólnie damy radę – apeluje do ludzi pani Ewa

Zbiórka pieniędzy

Zbiórkę, którą zapoczątkowała pani Ewa, można znaleźć tutaj. Pieniądze na ten cel (a nawet więcej) zostały już zebrane, co świadczy o tym, że ludzie wzięli sobie do serca los tragicznie zmarłego chłopca.

Nigdy nie bądźmy obojętni!

Miejmy nadzieję, że przypominanie smutnych i tragicznych losów takich dzieci, jak Bartuś sprawi, że ludzie zaczną zwracać większą uwagę na cierpienie bezbronnych maluszków.

Lepiej niepotrzebnie zawiadomić odpowiednie służby, niż później żałować, że się tego nie zrobiło…

Może Cię zainteresować