×

Obok niej u fryzjera usiadła 7-latka, którą czekało farbowanie. Marzył jej się różowy kolor

Renata z Warszawy była u fryzjera, aby zrobić sobie nową fryzurę. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie świadkiem podobnego zdarzenia. O tym, co ją tam spotkało, napisała do naszej redakcji.

„Poszłam do mojego fryzjera tak jak zawsze od dwóch lat. Nigdy nie spotkało mnie tam coś niepokojącego, ale tym razem ten widok, który ujrzałam, przeszedł wszelkie oczekiwania”

Siedziałam sobie i czekałam na swoją wizytę, gdy nagle do salonu weszła młoda kobieta z małą dziewczynką. Z rozmowy wywnioskowałam, że jest to jej córka, która właśnie idzie do pierwszej klasy

„Na samym początku zaniepokoiło mnie to, że dziewczynka ma bardzo krótką sukienkę, buty na małym obcasie i pomalowane paznokcie”

Rozumiem, że coś takiego może mieć miejsce w czasie wakacji gdy dzieci mają wolne, ale nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł w momencie gdy idzie się do pierwszej klasy lub w ogóle gdy chodzi się do szkoły.

Mała dama usiadła na krzesełku obok mnie i zaczęła mówić fryzjerce, co ona by chciała na włosach. Pomyślałam, że chciałaby ściąć włosy, albo zrobić sobie grzywkę jak to małe dziewczynki mają w zwyczaju, ale nie ona. SIedmiolatka miała zupełnie inne plany wobec siebie.

Uznała, że najchętniej chciałaby kolorowe końcówki włosów, ponieważ te pasują do jej kolorowej natury.

No byłam w szoku i nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. A najlepsze jest to, że mama przytaknęła jej i uznała, że fioletowy lub różowy będzie najlepszym wyborem. Faktycznie fryzjerka poszła mieszać farbę, w ogóle nie widząc problemu w tym, że siedmioletnie dziecko za chwilę będzie miało trwale kolorowane włosy.

Chciałam coś powiedzieć i zwrócić uwagę, ale pomyślałam sobie, że skoro osoba odpowiedzialna za wychowanie tego dziecka nie ma problemu z tym, a do tego fryzjerka godzi się na coś takiego, to moje zdanie tutaj nic nie pomoże. I faktycznie po godzinie siedmiolatka wyszła z salonu piękniejsza o nową fryzurę a ja dalej pozostawałam w ciężkim szoku.

Nie byłabym sobą gdybym nie zapytała fryzjerki, dlaczego godzi się na coś takiego. Ona mi powiedziała, że to nie jest pierwszy przypadek i że już kilkanaście razy farbowała dzieciom włosy. Dała się przekonać tym, że dziewczynki mają zawsze możliwość ścięcia końcówek i jeśli nauczyciel robi problemy to można je wtedy ściąć.

Dla mnie to jednak nie był żaden argument, a wręcz uznałam, że takie słowa nigdy nie powinny paść z ust profesjonalisty. Dlatego też to była ostatnia moja wizyta w tym właśnie salonie.

Czy ktoś z Was spotkał się kiedyś z podobną sytuacją?

*Zdjęcie ma charakter poglądowy

Może Cię zainteresować