×

34-latka w piątej ciąży została wyzwana przez lekarkę w czasie porodu. Doszło do tragedii

Poród to wyjątkowa chwila dla każdej matki. To czas, w którym spotyka się ze swoim wyczekiwanym przez miesiące dzieckiem, które nosiła pod sercem. Dobrze znała ten stan 34-letnia kobieta, która na przyjęcie swojego piątego dziecka zdecydowała się w szpitalu w miejscowości Śrem. Dziś tego żałuje, a wspomnienie z porodówki jest dla niej horrorem, o którym mówi głośno, aby ostrzec inne matki. O historii tej kobiety szerzej pisze Gazeta Wyborcza.

Dramatyczny poród

Wszystko zaczęło się tak jak wcześniej i nic nie zapowiadało się źle. Dopiero po chwili 34-latka zrozumiała, że jest w nieodpowiednim miejscu… Wszystko wydarzyło się w 2015 roku, gdy lekarka, która przyjmowała jej piąty poród, kompletnie nie reagowała na prośby kobiety. Gdy 34-latka dowiedziała się, że jest w ciąży, była przerażona. A wszystko przez ostatni poród jej ukochanego dziecka. Urodziła chłopczyka przed terminem, ale dziecko nie przeżyło…

Widziałam go przez chwilę, maleńkiego i całego we krwi. Dlatego byłam przerażona, gdy okazało się, że jestem w kolejnej ciąży. Lekarz mówił, że mam marne szanse na donoszenie. Po czterech ciążach i dwóch cesarskich cięciach mogę nie wytrzymać następnej. Ale do głowy mi nie przyszło, by usunąć. Nigdy bym tego nie zrobiła

Dzień porodu

Wydawało się, że wszystko jest już ustalone, ponieważ lekarz prowadzący zdecydował, że kobieta będzie miała wykonane cesarskie cięcie. Zdanie zmieniła jednak ginekolog, która pojawiła się w czasie porodu. 34-latka zaczęła protestować, ale wtedy usłyszała: „Nikt nie będzie podważać mojego zdania, bo to ja tu jestem lekarką”. Po chwili dodała: „Jak nie zacznie mnie pani słuchać, to zaszkodzi pani dziecku, a nawet je pani zabije. Jest pani wredna i do niczego się nie nadaje”.

Nadeszła jednak chwila, w której trzeba było wykonać cesarskie cięcie. Po prawie dwóch godzinach kobieta dostała krwotoku i w jej sali pojawiają się spanikowani lekarze. 34-latka jest nieprzytomna. Trzeba było wykonać operację… usunięcia macicy i jajowodów, a wszystko z tego powodu, że macica się nie obkurczyła i doszło do krwotoku. A co powiedziała wspomniana wcześniej lekarka? „To i tak dobrze, bo w sumie ma pani już dużo dzieci”

To brzmi jak okrutny żart…

Kobieta załamała się, tym bardziej, że mówiła o swojej historii porodów. Przekazała to, co mówił jej lekarz prowadzący – że jako kobieta, która spodziewa się piątego porodu i przeszła już dwa cesarskiej cięcia, powinna mieć bezwzględnie wykonane cesarskie cięcie. Jak już wiemy, tak się nie stało i dziś kobieta domaga się od szpitala odszkodowania.

Sprawa trafiła do sądu. Gdyby dokonano od razu cesarskiego cięcia, najprawdopodobniej nie doszłoby do takiej tragedii i kobiecie nie trzeba byłoby usuwać macicy i jajowodów. Dziś wspomniana ginekolog leczy w Poznaniu i według tego, co udało się ustalić dziennikarzom, wiele pacjentek narzeka na sposób, w jaki wykonuje swoją pracę.

Jak widać po tej okrutnej historii, nie każdy nadaje się do tego, aby być lekarzem…

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować